poniedziałek, 4 stycznia 2016

Hidalgo - Ocean Ognia (Hidalgo)

Ekranizacja opisująca losy jeźdźca Franka Hopkinsa i jego malowanego konia - mustanga Hidalgo. Biorą oni udział w liczącym 3000 mil wyścigu, ciągnącym się przez pustynie Arabii Saudyjskiej.

Gatunek: Przygodowy
Produkcja: USA
Premiera (świat): 17 lutego 2004
Premiera (Polska): 26 marca 2004
Reżyseria: Joe Johnston
Scenariusz: John Fusco
Czas trwania: 2h 16min. 

 Film rozpoczyna się urywkiem wyścigu przełajowego, gdzie widzimy zwycięstwo głównego bohatera - Hopkinsa (Viggo Mortensen) i jego mustanga. Poznajemy wtedy także „taktykę” kowboja, która będzie się nieustannie powtarzać. Następnie ukazano wątek historyczny - masakrę pod Wounded Kne, kiedy to wymordowano dużą liczbę Lakotów. Na co dzień Frank jest kurierem poczty konnej. Porzuca jednak chwilowo swoją pracę, by za namową wielu osób wziąć udział w wyścigu zwanym „Oceanem Ognia” - Wielkim Wyścigu Beduinów. Odbywa się on co roku od ponad tysiąca lat, na dystansie 3000 mil, przez Saharę. Można się domyślić, że stają do niego najlepsi jeźdźcy i najlepsze konie. Choć i tak wielu ulegnie morderczym promieniom pustynnego słońca i podstępnym piaskom. Rzec możemy - samobójstwo, jednakże większość uczestników igra z niebezpieczeństwem w pogoni za wysoką nagrodą pieniężną i sławą. Naszego bohatera czeka długa podróż przez morze, podczas którego poznaje majora (Malcolm McDowell) i lady Davenport (Louise Lombard). Na miejscu startu nawiązuje kolejne znajomości, m.in. ze swoim nowym, nieco... nawiedzonym sługą (Harsh Nayyar), z szejkiem Rijadem (Omar Sharif) i córką szejka - Jazirą (Zuleikha Robinson). Mają miejsce krótkie przygotowania do gonitwy. I w końcu ruszyli... Setka koni czystej krwi z Arabami na grzbiecie i Hopkins na Hidalgo. Oj, będzie się działo i bez niespodzianek się nie obejdzie!

Film z pewnością jest wielu z Was znany - sama nierzadko miałam przyjemność widzieć go w telewizji. Czyżby doceniono dobre filmy z czterokopytnymi w roli głównej? Według mnie „Hidalgo” jest zdecydowanie godny pochwały. Wiele osób zwraca uwagę na jego styl, ograniczenie do minimum efektów specjalnych. Daje to wrażenie realności i tworzy ciekawy klimat. Przyczynia się do tego także niebanalna ścieżka dźwiękowa, którą stworzył James Newton Howard. Zapewnia ona dynamizm scen, a w niektórych momentach nawet wzrusza. Raj dla oka stanową pustynne krajobrazy, towarzyszące naszemu bohaterowi właściwie przez cały czas. Pustynia o brzasku, pustynia w palących promieniach południa, pustynia skąpana w ciepłym świetle zachodzącego słońca, a w nocy przeniknięta zimnem. Wnikliwi zauważą też nieco humoru, który dodatkowo umila czas spędzony przed ekranem. Jak w przypadku każdej ekranizacji, i tu możemy dostrzec pewne wady. Niektóre postacie mogłyby się nie pojawić, niektóre sceny można uznać za niepotrzebne i nic niewnoszące do akcji. Wielu produkcję uważa za po prostu zbyt długą. Niemniej jednak dla mnie oglądanie tego dzieła było czystą przyjemnością. Mojej uwadze nie umknęła piękna więź łącząca głównego bohatera i jego malowanego konia. Bo nie każdy koń zrobiłby tyle dla człowieka. Niósł go przez niekończące się piaski pustyni, ratował jego życie, sam narażając się na niebezpieczeństwo, dawał z siebie wszystko, gdy wydawało się, że nie zostało mu już nic. Samo spojrzenie końskiego bohatera przepełnione jest miłością do Franka. Mężczyzna to docenia i odwzajemnia. Niejednokrotnie powtarza: „Nie wolno krzywdzić mojego konia”.
Cóż mogę więcej powiedzieć, po prostu szczerze polecam obejrzeć ten piękny, urzekający film!

Opis
Oglądaj online: cda.pl, zalukaj.tvseansuj.pl
Pobierz: cda.pl (Lektor PL)chomikuj.pl (avi) (Lektor PL)chomikuj.pl (rmvb) (Lektor PL)





A ja miałam przyjemność odwiedzić kolejną wspaniałą stadninę... Jeździłam na klaczy Piawa - ach, jak marzenie... :)


Pozdrawiam!

Invis~

sobota, 19 grudnia 2015

„Hucuły - konie połonin” Marek Piotr Krzemień, Włodzimierz Kario


 Literatura raczej dla typowych pasjonatów rasy huculskiej, duża dawka historii, ale też nieco zetknięcia z współczesnym znaczeniem tych koni dla ludzi. Barwnie wydany album
w interesujący sposób przedstawia konia huculskiego, popularyzując naszego przyszłego konia rodzinnego.

Liczba stron: 128
ISBN: 83-85331-01-8
Data wydania: 1991
Wydawnictwo: Parol Company Kraków
Okładka: twarda

Konie huculskie były od stuleci nieodłącznym, wiernym towarzyszem mieszkańców Wschodnich Karpat - ściśle związane z folklorem tego regionu. Dzięki swym walorom użytkowym rozprzestrzeniły się na tereny sąsiednie spełniając w warunkach górskich funkcje doskonałego konia wierzchowego i jucznego, oraz równocześnie niezawodnego pociągowego konia rolniczego. Wydawało się, że konie te nie wytrzymają konkurencji z mechaniczną siłą pociągową i stracą rację bytu, jednak współcześnie nawet w wysoko uprzemysłowionych krajach Europy Zachodniej da się zaobserwować wzrost pogłowia małych koni użytkowanych przede wszystkim jako konie wierzchowe (głównie dla dzieci) lub zaprzęgowe. W Niemczech utarło się już pojęcie konia rodzinnego (das Familienpferd), które staje się popularne także w innych krajach. To tyle słowem wstępu i przedstawienia naszej rodzimej rasy.

Książka, a właściwie album rozpoczyna się wprowadzeniem czytelnika w szczegóły dotyczące rasy huculskiej. Następnie poznajemy Huculszczyznę i jej mieszkańców - Hucułów. Autor jest doskonale zapoznany ze zwyczajami tych ludzi i, jak sam wspomina, za ważną rzecz uważa wiedzę nie tylko o koniu, ale też o jego ojczyźnie i ludziach, którzy przyczynili się do jego wytworzenia. W dalszej części opisana jest dokładnie budowa hucułów, ich umaszczenie, a także wyodrębnione cztery, nieoficjalne typy konia huculskiego. Kolejnym, obszernym działem, jest "Historia hodowli konia huculskiego" z podziałem najpierw na przed I WŚ, okres międzywojenny i czas po II WŚ, a później na hodowle w Rumunii, Ukraińskiej SRR oraz Czechosłowacji. Po historii przechodzimy do genealogii. Zawarto tu zdjęcia ważnych w hodowli klaczy i ogierów, opisy poszczególnych rodów oraz główne linie i drzewa genealogiczne wybranych koni. Na koniec autor opowiada o dzisiejszym użytkowaniu konia huculskiego oraz o górskiej turystyce konnej - być może przyszłości tej niepozornej rasy.

Początkowo treść książki nie była zachęcająca i momentami się nudziłam. Nie musi to być jednak wina autora, lecz moja niedostateczna wiedza w pewnych dziedzinach. Dział historii mnie pozytywnie zaskoczył, gdyż był całkiem ciekawy, a osobiście nie należę raczej do fanek ciekawostek historycznych. Całą książka jest zdecydowanie rajem dla zagorzałych hodowców, ponieważ zawiera mnóstwo informacji o założycielach rodów hucułów, pokazane są szczegółowe losy tej rasy od roku 1856 (oraz wzmianki jeszcze z lat poprzednich). Ogromnym atutem bez wątpienia są zdjęcia, które zapełniają większość stron. Wprawdzie wiele z nich jest typowo amatorskich, jednak z niektóre przykuwają uwagę i oddają całkowite piękno konia. 
Według mnie powstanie takiej książki jest godne pochwały, gdyż należy chwalić się tak wspaniałymi
i zasłużonymi, a przede wszystkim - naszymi, końmi.






Mieliście kiedyś styczność z tymi końmi?
Moja koleżanka jest posiadaczką ślicznej klaczy huculskiej - Nadii, ma nawet własną stronkę - klik! :)

Dawno mnie tu nie było... Poznajcie zatem Wikinga - konika polskiego, na którym mam przyjemność aktualnie jeździć.



Invis~

piątek, 31 października 2014

Derby

Film o tym, że z nawet z największych kłopotów da się wyjść, a miłość (nie tylko ta do koni) nie umiera nigdy.

Gatunek: Melodramat
Produkcja: Kanada, USA
Premiera (świat): 17 czerwca 1995
Reżyseria: Bob Clark
Scenariusz: Heather Conkie, Joseph Pipher, Charles Rath
Czas trwania: 1h 36 min.

Katie Woods (Joanne Vannicola) zdobywa patent dżokeja i zdawać by się mogło, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie. Do tego ma przy sobie cudownego faceta Cassa (David Charvet)  i jeździ na wspaniałej, ponoć najszybszej klaczy Crystal Sky. Niestety, jej szczęście szybko zostaje zburzone przez wieść o śmierci matki. Wkrótce wyjeżdża, by po 6 latach powrócić w rodzinne strony z powodu choroby ojca (Len Cariou). Przywozi ze sobą narzeczonego, Erica (Dean McDermott). Nie zastaje już w stajni swojej ulubienicy, ale zamiast niej jest Caliope - jej córkę. Z czasem ojciec bohaterki umiera, zostawiając po sobie ogromne długi. Co zrobi Katie? I jak potoczą się jej sprawy sercowe?

Przyznam szczerze, że film mnie nie zachwycił. Nie jest on oczywiście zły - w żadnym wypadku! Jednak po obejrzeniu wielu naprawdę dobrych filmów ten jest po prostu przyjemną ekranizacją na popołudnie. Bardzo szybko można się domyślić zakończenia, reżyser słabo postarał się po względem zaskakiwania odbiorcy. Zdarzają się całkiem ciekawe sceny, ale za mało wnoszą one do całości. Podobała mi się Katie oraz Cassa, choć - z powodu mojej małej wiedzy o aktorstwie - jest to bardziej ocena subiektywna. Końscy "aktorzy" spisują się na medal pod każdym względem. Od czasu do czasu pojawiają się przepiękne krajobrazy. Same ujęcia są w większości dość nudne, nie ma tutaj tej mojej ulubionej "zabawy" kamerą, co zdecydowanie odejmuje uroku. Ścieżka dźwiękowa jest dosyć uboga i wprawdzie przyjemna, jednak nienadzwyczajna. Oczywiście filmu Wam nie odradzam, ale nie oczekujcie po nim zbyt wiele :)


Przepraszam za jakość zdjęć, ale nie mogłam znaleźć żadnych w internecie (świadczy to jednocześnie o małej popularności tego filmu), więc robiłam screeny podczas oglądania.

 

 

 


Ładny pyszczek, nie sądzicie? :)


Pozdrawiam!

Invis~ 

czwartek, 27 lutego 2014

Jappeloup

Historia pięknego Jappeloupa i jego jeźdźca Pierre'a Duranda.
O tym, że do spełnienia marzeń dążyć trzeba, jednak niekoniecznie za wszelką cenę i kosztem innych.

Gatunek: Biograficzny, Dramat
Produkcja: Francja
Premiera (świat): 13 marca 2013
Reżyseria: Christian Duguay
Scenariusz: Guillaume Canet
Czas trwania: 2h 10min.

Pierre (Guillaume Canet) to bardzo dobry jeździec, biorący udział w zawodach skokowych. Startuje na dobrych koniach i osiąga sukcesy. Jak każdemu, zdarzają mu się upadki - mniej i bardziej poważne, ale nie mają one dla niego większego znaczenia.
Z czasem pasję musi pogodzić ze studiami, potem z pracą, a że nie najlepiej na tym wychodzi - konie idą "w odstawkę". Po pewnym czasie jego ojciec zakupuje karego, niewielkiego (158cm w kłębie) Jappeloupa, którego Pierre kiedyś przekreślił, nie dając mu żadnych szans w dyscyplinie skoków. Jak się okazuje, koń potrafi naprawdę niewiele. Co zrobi Pierre? Nadal pozostanie krytycznie nastawiony do wierzchowca czy zerknie na niego łaskawszym okiem? Przekonajcie się sami!
Muszę przyznać, że już dawno nie oglądałam tak dobrego filmu i tak trzymającego w napięciu! Przy oglądaniu siedziałam jak na szpilkach, emocjonując się każdą zrzutką, każdym sukcesem, jakbym sama była jeźdźcem czy luzakiem. Dodam, że po przeczytaniu króciutkiego opisu fabuły na jakiejś stronie zrozumiałam, że zdarzy się tu jakaś tragedia czy coś w ten deseń. Jednak widzimy tu kilka małych dramatów, żaden natomiast nie jest wybitnie drastyczny. Może owy opis był napisany we współpracy z reżyserem w celu osiągnięcia większej oglądalności... Choć i bez takich dzieło to zasługuje na obejrzenie. Zafascynowała mnie wręcz "zabawa" kamerą - widać tak wiele ująć, z przeróżnych perspektyw, spowolnienia, połączenia małych epizodów - uwielbiam takie bajery i jest to ogromny atut filmu. Kolejny pozytyw to ścieżka dźwiękowa, która przyczynia się też do wspomnianego napięcia i niepewności, co wydarzy się za parę sekund. Mamy swego rodzaju pouczenie, wypływające z ust sympatycznej Raphaëlle, dotyczące stosunku Pierre'a do Jappeloupa. Nie zabrakło również niesamowitych i pięknych momentów, gdzie się naprawdę wzruszyłam. I przede wszystkim - niebanalność, coś innego, dotychczas nie spotkałam się z taką produkcją. Oglądałam już końskie biografie - w końcu "Ruffian" czy "Secretariat" pokazują prawdziwe historie, ale tam reżyser skupia się przede wszystkim na koniu. Tu koń jest tak samo ważny jak jeździec. Chciałabym napisać więcej, bo jestem oczarowana tą ekranizacją, lecz wymagałoby to przytaczania kolejnych scen, a nie chcę Wam jeszcze bardziej spojlerować. Naprawdę, gorąco polecam!


 

 

 


Invis~